Marian Guzek Marian Guzek
377
BLOG

Kapitalizm zjada swoje koła ratunkowe

Marian Guzek Marian Guzek Gospodarka Obserwuj notkę 1

Dopóki na całym świecie o wilczym prawie rynku mówiło się przy budkach z piwem w związku z zachłannością pobliskich sklepikarzy, albo konkurentów w grupach kibiców, kapitalizm rozwijał się w zasadzie bezkryzysowo, przynajmniej przez czterdzieści lat po II wojnie światowej. Gdy jednak profesorowie ekonomii w swych gabinetach, a często i w salach wykładowych zaczęli mówić w liczbie mnogiej o wilczych prawach rynku oraz o konkurencji, lecz niedoskonałej, z lekkim akcentem zadowolenia, że odkrywają nowe prawidłowości w życiu gospodarczym, uprawniające do przekonstruowania obowiązujących w nauce ekonomii definicyjnych zasad rynku, profesorowie przekształcili się w zwiastunów, a częściowo także we współtwórców nowego, budzącego przestrach oblicza kapitalizmu jako powszechnego ustroju polityczno-gospodarczego na świecie.

 

Jakie to były koła ratunkowe?

Po uważnym przyjrzeniu się ewolucji kapitalizmu, można zauważyć pięć głównych instrumentów, które w ciągu wspomnianych 40 lat sprawdziły się, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Trzy z nich miały zaprogramowany na gruncie nauki ekonomii charakter antykryzysowy, a dwa pro-rozwojowy w sensie pobudzania procesu wzrostu gospodarczego, również wygenerowane z koncepcji teoretycznych w ekonomii i politologii. Miały one także duże znaczenie antykryzysowe, pomimo iż nie pierwszoplanowe.

 

Pod wpływem Wielkiego Kryzysu lat 30-tych udało się odkryć swoisty paradoks, że doniosła cnota społeczna, jaką stanowią oszczędności, dzięki którym narody dokonują inwestycji i się bogacą, ma też pewną cechę szkodliwą systemowo, gdyż przyrost oszczędności może oznaczać pojawienie się luki popytu konsumpcyjnego jako przyczyny załamania koniunktury. Powstał więc pomysł, aby tę lukę wypełniać kredytem konsumpcyjnym oraz wydatkami państwa zwiększającymi ten rodzaj popytu, i w ten sposób neutralizować kryzysogenny charakter przyrostu oszczędności. Był to pierwszy instrument antykryzysowy.

 

Wraz z nim został zaproponowany instrument drugi, mający przeciwdziałać przedłużaniu się stagnacji oraz wystąpieniu recesji, a mianowicie mnożnik inwestycyjny, uruchamiany pakietem wydatków państwa na cele inwestycyjne, najlepiej takie, których realizacja nie zwiększa podaży towarów rynkowych. Instrument ten został rozbudowany w formie modelu mnożnika w gospodarce otwartej, w celu docenienia przyrostu eksportu jako czynnika pobudzającego wzrost gospodarczy, obok czynnika wewnątrzkrajowego popytu konsumpcyjnego.

 

Z tego samego źródła teoretycznego i obserwacji skutków kryzysu zrodził się trzeci instrument, a mianowicie zwiększenie opiekuńczości państwa nad ubożejącą ludnością, w celu neutralizowania nastrojów konfliktowych rodzących dezaprobatę dla ustroju kapitalistycznego. Z tym instrumentem współdziałał nowy sposób neutralizowania konfliktów między kapitałem a pracą, w postaci tzw. umów społecznych w skali ogólnokrajowej między przedstawicielami pracodawców a związków zawodowych, zawieranych pod patronatem państwa.

 

W poszukiwaniu sposobów pobudzania wzrostu gospodarczego odkryto nowe możliwości, uznając za korzystne dopuszczanie pracowników do partycypacji w majątku przedsiębiorstwa w postaci akcji pracowniczych. Rozwiązania takie zastosowano na dużą skalę, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, lecz i w Europie. Nawet ci przedsiębiorcy, jak i teoretycy, którzy nie znajdowali empirycznego potwierdzenia korzystnego wpływu sprzedaży akcji pracowniczych na wyniki przedsiębiorstw, podkreślali często, że najlepszymi firmami mogą być te, które wprowadzają akcje pracownicze w celu uniknięcia niezadowolenia robotników. Takie poglądy umacniały antykryzysowe funkcje partycypacji załóg w majątku.

 

Ze względu na rolę wolnej konkurencji w systemie gospodarki kapitalistycznej, na rynkach towarowych wprowadzono ustawodawstwo antymonopolowe, mające zapobiegać psuciu mechanizmu samoregulacji rynków, a więc zapewniać racjonalne funkcjonowanie przedsiębiorstw, nie doprowadzanych do bankructwa przez monopolistów.

 

W jaki sposób odbywało się unicestwianie roli antykryzysowej tych rozwiązań?

Odpowiedź jest dwojaka - przez wykorzystywanie trzech pierwszych instrumentów w nieracjonalnym nadmiarze oraz przez wchłanianie skutków niedostatecznej skali zastosowań instrumentu ostatniego. Nieracjonalna polityka gospodarcza zaczynała się od pozornie niewinnego procesu, który można nazwać „nakręcaniem koniunktury”. Uznano bowiem, że skoro lukę popytową można wypełniać kredytem, to gdy będzie go więcej, efekt wzrostowy też się powiększy, a koniunktura nabierze większej dynamiki.

 

Aby jednak banki mogły udzielać dużo większych kredytów, trzeba im pozwolić emitować pieniądz kredytowy bez pokrycia zebranymi oszczędnościami, czyli depozytami. Wystarczy, jeśli będzie im wolno mieć inne aktywa, nawet nieściągalne lub z wypisaną na papierze wartością nieistniejącą. W tym celu oczywiście należy uchylić regulacje zabraniające bankom dokonywania takich wyczynów, ale cel ulepszenia kapitalizmu zasługuje przecież na odważne przedsięwzięcia, więc były one  z powodzeniem przez wiele lat realizowane.

 

Opiekuńczość ulegała też zwiększaniu, aby ludność nie tylko nie okazywała dezaprobaty kapitalizmowi,  zwłaszcza udoskonalanemu przez wysublimowane zmiany „przekrętowe” w całym sektorze bankowym, również w bankach centralnych opracowujących i wprowadzających nową politykę pieniężną państw, ale także, aby ludność nie miała pokusy okazywania dezaprobaty partiom rządzącym. Gdy państwo zwiększało wydatki, uruchamiało zwiększone efekty mnożnikowe, również w handlu zagranicznym w wyniku deprecjacji własnej waluty. Gdy w kasie państwa brakowało pieniędzy, należało zaciągać kredyty przede wszystkim od własnego społeczeństwa, a potem od banków zagranicznych. Deficytami nie wypadało się przejmować, skoro operacje przeprowadzane były według zasad rynkowych, a jak było wiadomo, gospodarki wolnorynkowe mają zdolność do samorównoważenia się. Ponadto, im bardziej państwo osłabione, tym lepiej dla rynku, który może w większym stopniu wykorzystać swą zdolność do samoregulacji, a nie tylko samorównoważenia się.

 

Ustrojowe „udoskonalenia” nie mogły nie nabierać mocniejszej skuteczności, w formie większej swobody uczestników na rynkach finansowych, a szczególnie na giełdach papierów wartościowych. Na te rynki nie udawało się i nadal nie udaje się wprowadzić skutecznych regulacji, uniemożliwiających psucie tych rynków przez uczestników mających pozycję zbliżoną do monopolowej zarówno w kupowaniu jak i sprzedawaniu akcji oraz innych papierów wartościowych. Skutki ich działalności są jedynie wyróżniane malowniczymi określeniami jako bańki lub bąble giełdowe i walutowe. Tymczasem nie są one prawidłowymi wytworami rynkowymi, jakimi byłyby, gdyby miały postać kursów lub cen stanowiących wielkości wynikowe gry giełdowej wszystkich uczestników rynku nie tylko bez zmowy, ale i bez dominującego wpływu na te wielkości ze strony indywidualnych uczestników. Ze względu na tolerowanie takich właściwości giełd papierów wartościowych, są one pseudorynkami, na których zwykli gracze, a zwłaszcza drobni są pozbawiani nadziei na pomnażanie swoich pieniędzy nazywanych inwestycjami w dziedzinach ryzykownych. Jeśli ich to nie zadowala, mogą po prostu nie umieszczać na giełdach swych akcji, również pracowniczych.

 

I w ten sposób kapitalizm dostarcza wrażenia, że jest zbyt żarłoczny. Istotnie, zjada łakomie nawet swoje lekarstwa w nadmiernych ilościach, a wypluwa takie tabletki, jakie mogłyby mu  pomóc. Ci, którzy opracowywali takie koncepcje - przez delikatność możemy je nazwać doktrynalnymi lub ideologicznymi - mają w zanadrzu pewien docelowy ustrój w ogóle bezpaństwowy, aby  państwo nie rabowało pieniędzy od ludności w formie podatków i nie wpędzało jej w biedę przez tzw. zadłużenie publiczne. W tej wizji wolny rynek ogólnoświatowy umożliwi każdej jednostce suwerenną wolność. Szkoda jednak, że tak wielu ludzi na świecie o tej perspektywie nic nie wie.

 

W tym tekście nie podawałem żadnych nazwisk, aby zmniejszyć oddziaływanie sympatii lub antypatii do autorów na ocenę zjawisk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka