Diagram:  Oś współczesnych doktryn ustrojowych
Diagram: Oś współczesnych doktryn ustrojowych
Marian Guzek Marian Guzek
612
BLOG

Jak i dokąd wyjść z ustroju antypaństwowego i antyzwiązkowego?

Marian Guzek Marian Guzek Gospodarka Obserwuj notkę 1

Teoretycznie biorąc, z neoliberalizmu, o jakim mowa w tytule, zajmującego czwarte pole na zamieszczonej wyżej osi współczesnych doktryn ustrojowych, można by wychodzić z główną partią rządzącą lub bez niej – jeśli wybory pozbawiłyby jej rządów. W pierwszym przypadku w Polsce należałoby najpierw pokonać trudność wynikającą z faktu, że prawdopodobnie prawie cała Platforma Obywatelska nie jest w ogóle świadoma, iż działa według reguł ustroju neoliberalnego, odziedziczonego po Unii Wolności, sądząc, że jest to ustrój liberalny, a nawet lepszy od liberalizmu klasycznego, bo udoskonalony przez Miltona Friedmana (i jego kolegów z chicagowskiej szkoły ekonomii oraz z Uniwersytetu w Harvardzie).

 

Czy główna partia rządząca przyzna się do swego neoliberalizmu?

 

Wydaje się, że jeśli PO zechce potwierdzić swą atencję dla Friedmana, to przypomni sobie również zestaw głoszonych przez niego poglądów, nasyconych negacją dla funkcji państwa i roli związków zawodowych oraz powinności socjalnych państwa. Naturalnie, PO pamięta też chyba o swoim respekcie dla powtarzania tych poglądów przez Leszka Balcerowicza, naszego głównego  neoliberała, z eksponowanym przez niego hasłem „państwa minimum”, a maksimum wolnego rynku i cięć wydatków socjalnych oraz lekceważenia – w tandemie z Wałęsą – związków zawodowych. 

 

Nie można jednak pomijać faktu, że gdy premier Donald Tusk wykonywał swój medialny manewr mający sugerować chęć dokonania odstępstw od zbyt rygorystycznego lekceważenia w polskiej polityce  potrzeb społecznych, mówił o odchodzeniu nie od neoliberalizmu, lecz od liberalizmu (swego młodzieńczego). Może to świadczyć o autentycznym niedostrzeganiu przez naszego Premiera różnicy między liberalizmem a neoliberalizmem, czym grzeszyli również inni przywódcy i reformatorzy kapitalizmu, nie wyłączając R. Reagana i M.Thatcher, którzy jako pierwsi szefowie mocarstw gospodarczych i politycznych ulegli urokowi ideologii F.Hayeka i M.Friedmana. Oczywiście, wszyscy oni, łącznie z naszym premierem Tuskiem, przyczynili się do tego, że liberalizm klasyczny filozofa Lorda Actona i ekonomisty A.Smitha, uzupełniony przez J.M.Keynesa i P.Samuelsona, uległ zniekształceniu, a w potocznych opiniach zohydzeniu. Wskutek tego, nazwanie kogoś liberałem w coraz mniejszym stopniu brzmi jak komplement, a w coraz większym jak poważny zarzut, co jest smutnym następstwem podszywania się neoliberałów pod liberalizm. Ale czy ideologia neoliberalizmu mogłaby odnotować – zanim zbankrutowała – tak ogromny sukces, można powiedzieć, że ogólnoświatowy - gdyby jakikolwiek szef rządu lub prezydent oświadczył z dumą swój zamiar realizowania polityki opartej na trzech wymienionych wyżej, żelaznych zasadach neoliberalizmu? Musiała to być zawsze ich słodka tajemnica. Nie możemy więc oczekiwać od naszego Premiera, że postanowi zrobić wyjątek i oświadczyć, że wprawdzie takie zasady mu przyświecały nie tylko w czasach młodości, lecz i pełnej dojrzałości, ale z powodu ewidentnego bankructwa neoliberalizmu u samego źródła, czyli w USA, postanowił jednak rozstać się, wraz ze swoją partią,  z tą ideologią i podjąć zadanie dokonania niezbędnych zmian ustrojowych w Polsce.

 

Dokąd Polska może przejść z neoliberalizmu?

 

Zacznijmy od informacji, że w USA wyjście z neoliberalizmu zaczęło się od pierwszej kadencji prezydenta Baracka Obamy i ma charakter powrotu  tego państwa do wypróbowanego pomyślnie w ciągu ponad 30 powojennych lat ustroju liberalizmu. Powrót jest jednak jeszcze niecałkowity, a ponadto utrudniany przez republikanów, których trochę ciągnie pełniejszy minarchizm, a nawet bardziej odległy krańcowy ustrój libertariański w postaci anarchokapitalizmu.

 

Polska, jak i inne kraje europejskie, nie ma wyraźnego zainteresowania libertarianizmem, lecz może ono pojawić się, jeśli będą nas w takim kierunku skłaniały dalsze postępy w przejmowaniu naszej gospodarki narodowej na własność przez korporacje transnarodowe. Przy tej okazji należy stwierdzić, iż pomimo że anarchokapitalizm na razie w Europie jest uważany za ideologię utopijną, to należy pamiętać, że za taką ideologię uważano też – zresztą słusznie – skrajną postać komunizmu. Tymczasem mniej skrajna wersja wdrożeniowa komunizmu nazwana socjalizmem (dodajmy – bezrynkowym) przez dziesiątki lat istniała na znacznej części globu  ze znanymi efektami. Wersja wdrożeniowa anarchokapitalizmu jest także realistyczna w postaci ustroju z atrapami państw jako instytucji wspólnot narodowych oraz korporacjami globalnymi jako efektywną władzą gospodarczą, a w sektorach pozagospodarczych  z różnymi firmami prywatnymi zastępującymi instytucje państwowe.

 

Pożądane – moim zdaniem – mogłoby być również polskie przejście do liberalizmu, który pozwalam sobie nazywać synergicznym, to jest polegającym na współdziałaniu państwa z rynkami, wykraczającym poza interwencjonizm i powiązania komplementarne, w celu osiągania efektu synergii z rozwiązań systemowych. Bliższe informacje na ten temat podaję w cytowanej książce. Przy tej okazji pragnę pozyskać przychylność Czytelników, zwłaszcza z prawicowych partii opozycyjnych, dla używania terminu liberalizm jako oczyszczonego z patologii neoliberalnych, zarówno w sensie gospodarczym, jak i społecznym, tzn. zachowującym tradycyjne wartości i szacunek dla wspólnot narodowych, rodzinnych i religijnych, podważanych przez ideologię libertariańską już w stadium minarchizmu. 

 

Poważniejszą natomiast sprawą jest prawdopodobieństwo ciążenia naszych prawicowych partii opozycyjnych w kierunku ustroju, który w wielu państwach europejskich też się częściowo skompromitował, a mianowicie socjalizmu rynkowego - lub ogólniej -  socjaldemokracji oraz etatyzmu. Przerost socjalnych funkcji państwa jest poważnym zagrożeniem, pomimo że nie musi przyjmować postaci socjalizmu rynkowego typu argentyńskiego. Nawet Wielka Brytania i kraje skandynawskie, pragnące naśladować amerykańską koncepcję welfare state (państwa dobrobytu, w sensie „dla wszystkich”), podobnie jak Niemcy realizujące politykę społecznej gospodarki rynkowej, musiały te koncepcje ograniczyć. Zamiast narażać się na takie ryzyko, lepiej nie ulegać znanej pokusie pozyskiwania elektoratu nadmiernymi obietnicami i przyjąć wystarczająco szerokie pole opiekuńczości państwa w ramach liberalizmu synergicznego, z obroną państwa przed jego degradacją i z umacnianiem związków zawodowych jako przedstawicielstwa pracowników.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka